Postanowilam sie z wami podzielic wspomnieniem tatrzanskim. Postanowilismy iść spiglasową przełęczą. Mieliśmy iść grupą ale w końcu jeden pan znajomy rodziców postanowił iść szybciej. To w sumie my podobnym tempem ruszylismy za nim. W pewnym momencie stracilismy go z oczu. Ale że szliśmy za nim to stwierdziliśmy że na pewno na nas poczeka. No i tak weszliśmy na szpiglasową (łańcuchy 2100m npm (wiem ze dla niektorych szpiglasowa to nic ale dla mnie nie)) zeszlismy ze szpiglasowej i doszlismy do morskiego. A tam nie ma tego czlowieka! Przyszli wszyscy razem 45 minut pozniej i byli na nas zli ze tak sie nieodpowiedzialnie oddalilismy. Okazalo sie ze ow pan zostawil nam plecak na rozstaju szlakow, zebysmy sie domyslili ze on skrecil obejrzec zadni staw. Niestety ja nie zauwazylam zadnego plecaka ;-). W kazdym razie przez cala droge z 5 stawow do morskiego mialam wielki respekt dla tego pana ze tak pedzi ze go nie widzimy.
środa, 22 sierpnia 2007
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
3 komentarze:
no nieźle
hy dzieki za ten twoj komentarz!
alez proszy max tresci min słów
Prześlij komentarz