czwartek, 6 marca 2008

Eostre

Zgodnie z obietnicą wklejam coś o świętach wielkanocnych. To cytat ze świetnej książki Gaimana - Amerykańscy Bogowie :) Cytat znalazłam na blogu http://www.3jane.pl/
Niestety nie mam amerykańskich bogów żeby przepisać ;-)

- Nie zgadzam się z przyjaciółką co do znaczenia słowa “Wielkanoc”. Może ty wiesz?

Dziewczyna spojrzała na niego, jakby spomiędzy jego warg zaczęły wyłazić zielone ropuchy.

- Nie znam się na chrześcijańskich świętach - oznajmiła w końcu. - Jestem poganką.

(..) Wednesday spojrzał na kelnerkę. - (..) Powiedz mi (..), jako poganka, komu oddajesz cześć?

- Cześć?

- Zgadza się. Przypuszczam, że masz ich do wyboru, do koloru. Komu zatem poświęcony jest twój domowy ołtarz? Przed kim się korzysz, do kogo modlisz o świcie i zmroku?

Jej usta poruszyły się kilkakrotnie, nie wypowiadając ani jednego słowa.

- Pierwiastek żeński - oznajmiła w końcu. - To dodaje mocy, nam, kobietom. Rozumie pan?

- Istotnie. A ten twój pierwiastek żeński, czy on ma imię?

- To bogini wewnątrz nas wszystkich - odparła dziewczyna z kolczykiem we brwi. Jej policzki poróżowiały. - Nie potrzebuje imienia.

- Ach! - Wednesday westchnął, uśmiechając się drwiąco. - Czy zatem urządzacie sobie szalone bachanalia, pijecie czerwone jak krew wino o pełni księżyca, gdy szkarłatne świece płoną w srebrnych lichtarzach? Wchodzicie nago w morską pianę, nucąc ekstatyczne pieśni poświęcone bezimiennej bogini, podczas gdy fale liżą wam nogi i uda niczym języki tysiąca lampartów?

- Pan ze mnie szydzi - rzekła. - Nie robimy niczego podobnego. - Odetchnęła głęboko. Cień przypuszczał, że w duchu liczy do dziesięciu. - Jeszcze jakieś zamówienia? Kolejne cappuccino dla pani?

Jej uśmiech do złudzenia przypominał ten, którym obdarzyła ich na powitanie.

Pokręcili głowami. Kelnerka odwróciła się i zajęła następnym klientem.

- Oto - rzekł Wednesday - jedna z tych, którzy “nie mają wiary, więc nie dostąpią zabawy”. Chesterton. Poganka, akurat. A zatem, co? Wyjdziemy na ulicę, moja droga, i powtórzymy naszą próbę? Sprawdzimy, ilu przechodniów wie, że święta Wielkiej Nocy [ang. easter - przyp. 3Jane] biorą swą nazwę od Eostre, Pogromczyni Nocy? Dobrze. Mam. Spytamy stu osób. Za każdą, która zna prawdę, będziesz mogła obciąć mi jeden z palców u rąk, a kiedy ich zabraknie, u nóg. Za każde dwadzieścia, które nie będą wiedziały, spędzisz noc, kochając się ze mną. Przyznasz, że masz spore szansę. Ostatecznie jesteśmy w San Francisco. Na tych stromych ulicach kręci się wielu niewiernych, pogan i wikkan.

Zielone oczy spojrzały na Wednesdaya. Cień uznał, że mają dokładnie ten odcień, co wiosenny liść, przez który prześwieca słońce. Wielkanoc milczała.

- Moglibyśmy spróbować - ciągnął Wednesday - ale skończyłbym z dziesięcioma palcami u rąk i nóg, i pięcioma nocami w twoim łóżku. Nie twierdź zatem, że oddają ci cześć i świętują twój dzień. Wymawiają twoje imię, ale nic ono dla nich nie znaczy. Absolutnie nic.

W jej oczach zakręciły się łzy.

- Wiem o tym - odparł cicho. - Nie jestem głupia.

- Nie - przyznał Wednesday. - Nie jesteś.

Brak komentarzy: